Dojeżdżam dla teatru
Wyróżniony- wielkość czcionki zmniejsz czcionkę powiększ czcionkę
- Wydrukuj
Rozmowa z Miłoszem Słotą, Koordynatorem ds. Marketingu i Sprzedaży w Teatrze Powszechnym w Łodzi
Kieruje Pan Działem Promocji i Reklamy oraz Działem Sprzedaży i Obsługi Widzów Teatru Powszechnego w Łodzi. Teatry potrzebują działań reklamowych i promocyjnych?
Według mnie teatry potrzebują przede wszystkim dobrego repertuaru i wartościowych projektów.
Mam to szczęście, że pracuję w miejscu, w którym cały czas coś się dzieje. Gramy ponad 370 przedstawień rocznie, co roku obywa się Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, organizowany jest konkurs „Komediopisanie”, gramy premiery unikatowego „Teatru dla niewidomych i słabo widzących”, realizujemy różne projekty edukacyjne, społeczne – mógłbym długo wymieniać dalej. Najważniejsze jest jednak to, że Powszechny jest „Teatrem blisko ludzi”. Dyrektor Ewa Pilawska zawsze podkreśla, że trzeba rozumieć lokalny kontekst, w jakim się tworzy teatr. Wczoraj przypadkiem w kasie biletowej usłyszałem od jednej z pań kupujących bilety – zresztą nie po raz pierwszy – że lubi do nas przychodzić, ponieważ jest tutaj wszystko – spektakle, które pozwalają się pośmiać, jak i takie, które skłaniają do przemyśleń i refleksji. Powiedziała: „ja was uwielbiam”. Może brzmi to banalnie, ale to bardzo proste i szczere zdanie mówi o sile miejsca, szczególnej więzi z widzem. Na takie zaufanie dyrektor i zespół pracują latami. Powszechny ma wielopokoleniowy zespół i odbiorców praktycznie w każdym wieku. Reklama i promocja są tylko uzupełnieniem. Niektórzy uważają, że reklama jest podstawą sukcesu i zaczynają od końca – tworzą eventy, które są puste. Ludzie to czują i najlepsza reklama tego zmieni. Czy reklama jest we współczesnym świecie kluczem do sukcesu? Być może, ale na pewno nie w kulturze, nie w teatrze.
Takie przywiązanie widzów musi dawać z pewnością dużą satysfakcję...
Ogromną! Inaczej nie dojeżdżałbym do Teatru kilka razy w tygodniu z Warszawy.
Dojeżdża Pan z Warszawy do Łodzi? To dość nietypowe, zawsze raczej łodzianie jeżdżą w drugą stronę...
Już ponad rok. W pewnym momencie z prywatnych powodów musiałem się przeprowadzić, ale nie chciałem rozstawać się z Teatrem Powszechnym i z Łodzią. Nie jestem łodzianinem, ale studiowałem tutaj, potem mieszkałem. W Łodzi jest coś fascynującego i prawdziwego. Gdyby nie to, pewnie nie miałbym determinacji, żeby tu wracać. A wracam – przede wszystkim ze względu na Teatr, który robi dla tego miasta bardzo dużo dobrego i pokazuje, co znaczy rewitalizacja społeczna. Istotą rewitalizacji nie jest przecież remont kamienic, chodzi o zmianę w ludziach. Powszechny ma najmniejszą dotację spośród łódzkich teatrów dramatycznych, ale ma świetny zespół, charyzmatycznego dyrektora i wiernych widzów. Ponad 130 tys. osób odwiedzających Teatr w sezonie – to mówi samo za siebie